piątek, 9 grudnia 2011

Nie daj się oskubać w sieci! Poznaj swoje prawa przed zakupami


Prezenty zamawiane przez internet, paczki, kartki z życzeniami - co zrobić, gdy nie dojdą na czas? Czy można oddać nietrafiony prezent bez względu na kraj zakupu? Jak płacić bezpiecznie? Najważniejsze porady dla Świętych Mikołajów kupujących w sieci wspólnie przedstawiają: Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Urząd Komunikacji Elektronicznej oraz Europejskie Centrum Konsumenckie.
W sklepach tłok. Przeglądasz oferty internetowych sprzedawców. Liczba kupionych prezentów: 0. Czasu coraz mniej. Znajdujesz w sklepie wirtualnym: kolekcję płyt w atrakcyjnej cenie. To okazja czy pułapka? Poznaj siedem kroków przygotowanych przez Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ułatwiających poruszanie się w wirtualnych sklepach:

Krok 1: dowiedz się od kogo kupujesz. Upewnij się, czy sklep zamieścił swoje dane na stronie internetowej. Adres przedsiębiorcy, numer działalności gospodarczej, pod którym przedsiębiorca jest zarejestrowany - to obowiązkowe dane, które pozwalają stwierdzić, czy sprzedawca rzeczywiście istnieje. Uczciwy nie ma powodów, aby je ukrywać. Jeżeli wybierasz zakupy grupowe - przeczytaj dokładnie regulamin, sprawdź terminy - może się okazać, że kupon będzie można zrealizować tylko w ściśle określonym czasie, niekoniecznie odpowiednim dla ciebie. Porównaj także koszt promocyjnej usługi lub produktu z regularnym cennikiem.
Krok 2: przeczytaj i sprawdź - opis produktu, zdjęcia, cenę. Ostateczny koszt powinien uwzględniać podatki oraz wszystkie dodatkowe opłaty - np. wysyłki, zapakowania, ubezpieczenia. Zanim zamówisz, poznaj zasady płatności - wybierz tę, która w konkretnym przypadku jest najbezpieczniejsza. Jeśli nie jesteś przekonany, co do wiarygodności sprzedawcy wybierz opcję zapłaty przy odbiorze.
Krok 3: zapytaj o termin dostarczenia. Prezenty zamawiaj z wyprzedzeniem, ponieważ internetowy sprzedawca ma 30 dni na zrealizowanie zamówienia. W takim samym terminie musi poinformować konsumenta o tym, że nie jest w stanie dostarczyć produktu, np. dlatego, że towar jest już niedostępny. Przed zamówieniem dowiedz się jak długi jest termin realizacji zamówienia oraz dostarczenia przesyłki.
Krok 4: masz czas do namysłu. W przeciwieństwie do zakupów tradycyjnych zwrot prezentu, który po prostu się nie podoba, jest możliwy w przypadku zakupów wirtualnych niezależnie od woli sprzedawcy. Można to zrobić w ciągu 10 dni, ale tylko wtedy, gdy twoim kontrahentem jest przedsiębiorca. Jeżeli kupujesz od konsumenta - na przykład podczas aukcji internetowej - dochodzenie praw może być utrudnione. Przede wszystkim to czy będzie możliwy zwrot nieudanych zakupów oraz na jakich warunkach, musisz ustalić ze sprzedającym przed zawarciem umowy.
Krok 5: szczególne prawo w przypadku zakupów wirtualnych. Czas do namysłu i możliwość rezygnacji z zakupów - to wyjątkowy przywilej kupującego w sieci. Jeśli chcesz skorzystać z tego prawa, musisz w ciągu 10 dni od momentu odbioru przesyłki wysłać przedsiębiorcy pisemne oświadczenie - listem poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, dołączając dowód zakupu (np. paragon). Nie trzeba podawać żadnego powodu zwrotu, a przedsiębiorca nie może żądać odstępnego. Konsument musi odesłać nieużywany produkt. Sprzedawca ma 14 dni na zwrot wpłaconej kwoty: ceny towaru oraz kosztów jego wysłania konsumentowi, jeżeli ten musiał je ponieść.
Krok 6: pamiętaj o wyjątkach. Są jednak grupy produktów, których zakup w sklepie wirtualnym nie daje jednocześnie możliwości zwrotu. Nie możesz zrezygnować z zakupów, gdy zamawiasz: płytę CD, DVD, program komputerowy i rozpakowałeś je z folii - stanowi o tym tzw. klauzula celofanowa. Rezygnacja nie będzie też możliwa, gdy kupiłeś wycieczkę, bilet do kina, teatru, na koncert. Pamiętaj o wyjątkach i kupuj świadomie.
Krok 7: masz prawo do reklamacji. Wato pamiętać, że prezenty kupione w sieci, które okazały się wadliwe, niezgodne z umową lub po prostu zepsuły się - możesz reklamować. Masz na to aż dwa lata od zakupu. Koniecznie zachowaj paragon lub inny dowód zakupu - ułatwią dochodzenie roszczeń, w szczególności w przypadku składania reklamacji.
Materiał pochodzi z http://tech.wp.pl

czwartek, 24 listopada 2011

Jak nie płacić "podwójnego OC"?

Konieczność zapłaty podwójnej składki ubezpieczenia OC jest zmorą niejednego polskiego kierowcy. Mimo, iż prawo ograniczające taką konieczność wejdzie w życie w styczniu 2012 roku, warto już teraz poznać jego szczegóły. A także dowiedzieć się, jak w ostatnich miesiącach obowiązywania dotychczasowej ustawy można starać się zapobiec temu niefortunnemu obowiązkowi.

Na chwilę obecną, problem „podwójnego OC” dotyka najczęściej tych z nas, Fot. PHRASEAktórzy zakupili używany samochód. Niejednokrotnie wraz z nowym nabytkiem „dziedziczymy” także zobowiązania wynikające z posiadania polisy OC, zakupionej jeszcze przez poprzedniego właściciela auta. Zgodnie z przepisami, które obowiązywać będą jeszcze do końca 2011 roku, jeśli w ciągu 30 dni od daty zakupu auta nie dostarczymy do towarzystwa wypowiedzenia umowy ubezpieczenia, stara polisa OC „przechodzi” automatycznie na nas i od tego momentu to my jesteśmy odpowiedzialni za opłacanie składek w jej ramach. Oznacza to, że jeśli w tym samym czasie zakupiliśmy nową polisę OC w innym towarzystwie, to prawdopodobnie będziemy musieli opłacić dwie składki za ten sam samochód.
Jak zabezpieczyć się przed przykrą koniecznością płacenia podwójnej składki? – Jeśli planujemy ubezpieczyć nasz nowy samochód w innym towarzystwie, pamiętajmy aby najpierw wypowiedzieć tę umowę ubezpieczenia, którą zawarł dotychczasowy właściciel auta. Najlepiej zrobić to osobiście – wówczas będziemy mieć pewność, że wypowiedzenie dotarło do ubezpieczyciela o czasie. Zgodnie z aktualnymi jeszcze przepisami liczy się bowiem data dotarcia pisma do towarzystwa, a nie na przykład data stempla pocztowego – przypomina Marek Baran z Link4.

Nowelizacja ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych wejdzie w życie 1 stycznia 2012 roku. Zgodnie z nowymi regulacjami, nabywając używany samochód, będziemy mogli wypowiedzieć obowiązującą umowę ubezpieczenia OC, nie czekając do końca ważności polisy. Z drugiej strony jednak, jeśli nie zerwiemy umowy, to polisa obowiązywać będzie tylko do końca okresu, na jaki ubezpieczenie zostało zawarte. – Nowe przepisy zakładają bowiem, że towarzystwo nie będzie mogło automatycznie przedłużyć umowy – oznacza to, że jeśli się w porę nie zorientujemy, zostaniemy bez polisy OC. Zaś ten rodzaj ubezpieczenia nadal będzie obowiązkowy, a za jego brak grozić nam będzie kara – informuje Marek Baran.

Na pocieszenie pozostaje fakt, że od stycznia ubezpieczyciel będzie miał obowiązek poinformować nas, z 14-dniowym wyprzedzeniem, że czas ważności naszej polisy kończy się. Ponadto, jeśli zdecydujemy się wysłać wypowiedzenie pocztą (listem poleconym), to o terminie złożenia wypowiedzenia decydować będzie data stempla pocztowego.
Materiał pochodzi z www.motofakty.pl

wtorek, 25 października 2011

Sąd: przejęcie najmu mieszkania tylko po partnerze heteroseksualnym


Warszawski sąd oddalił wniosek o przejęcie najmu mieszkania po zmarłym partnerze homoseksualnym uznając, że jest to możliwe tylko przy konkubinacie heteroseksualnym. O wydanym 13 października wyroku poinformowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która uczestniczyła w tym procesie. Zdaniem Fundacji, sprawa tej osoby (nieujawnionej ani z płci, ani z innych danych) jest przejawem dyskryminacji osób homoseksualnych, przejawiającej się w niemożności wstąpienia w stosunek najmu do lokalu po zmarłym partnerze.

Sąd wskazał, że podstawą powództwa był przepis art. 691 zdanie ostatnie kodeksu cywilnego, który przewiduje możliwość wstąpienia w stosunek najmu po śmierci dotychczasowego najemcy przez osobę pozostającą ze zmarłym w „faktycznym wspólnym pożyciu” .  Sędzia Maciej Ługiewicz przyznał, że rozstrzygnięcie tej sprawy wymagało dokonania przez Sąd analizy, co kryje się pod pojęciem  „faktyczne wspólne pożycie”. Zdaniem sędziego, pod pojęciem tym na pewno należy rozumieć konkubinat heteroseksualny pomiędzy kobietą a mężczyzną.
Sąd zaznaczył, że przy rozstrzyganiu tej sprawy stanął także przed pytaniem, czy w obowiązującym systemie prawnym istnieją podstawy, by objąć pojęciem „faktycznego wspólnego pożycia” również związki miedzy osobami homoseksualnymi. Sąd zaznaczył, że z analizy orzecznictwa Sądu Najwyższego należy wyciągnąć wniosek, że termin wspólne pożycie jest interpretowany jako „pożycie takie jak małżeńskie”, a zatem jednoznacznie wyklucza związki jednopłciowe.
W ustnym uzasadnieniu Sąd nie przeprowadził analizy orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Kozak przeciwko Polsce, mimo że zarówno HFPC jak i pełnomocniczka powoda wskazywali, że orzeczenie to ma kluczowe znaczenie dla sprawy. Zdaniem Sądu brak jest orzecznictwa Sądu Najwyższego, które wskazywałoby na konieczność traktowania związków homoseksualnych jako „faktycznego trwałego pożycia”, o którym stanowi art. 691 kodeksu cywilnego. Dodatkowo, Sąd przyznał, że analiza orzecznictwa Sądu Najwyższego pozwala na wysnucie wniosku, że intencją ustawodawcy przy konstruowaniu przepisu art. 691 kodeksu cywilnego była chęć wyraźnego ograniczenia kręgu osób, którym przysługuje prawo wstąpienia w stosunek najmu po śmierci dotychczasowego najemcy.
Sąd wskazał też, że dotychczasowy kształt regulacji art. 691 kodeksu cywilnego nie daje możliwości objęcia tym przepisem osób pozostających w związkach jednopłciowych, natomiast szereg argumentów prawnych (m.in. wspomniane orzecznictwo Sądu Najwyższego; komentarz do kodeksu cywilnego Pietrzykowskiego) przemawia za tym, aby powództwo  zostało oddalone.
Materiał pochodzi  z www.lex.pl

niedziela, 23 października 2011

Sąd: 770 tys. zł zadośćuczynienia za zamienienie bliźniąt


Po 200 tys. zł mają otrzymać sami poszkodowani, 100 tys. zł - ojciec jednego z nich (pozostali rodzice już nie żyją), dwoje rodzeństwa - po 60 tys. zł i pięć pozostałych członków rodzin – po 30 tys. zł.
Jest to kwota znacznie niższa od tej, jakiej żądali powodowie, łącznie 10 osób: dwie pary bliźniąt, ich rodzeństwo oraz jeden ojciec. Chcieli oni 2,4 mln zł: po 300 tys. zł dla samych poszkodowanych, dla pozostałych członków ich rodzin – po 200 tys. zł.
Proces, który rozpoczął się w marcu br. na wniosek powodów, został utajniony. Uzasadnienie orzeczenia także odbyło się za zamkniętymi drzwiami.
Pełnomocnik powodów mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz powiedziała PAP w dniu rozpoczęcia procesu, że zamienieni chłopcy byli bliźniętami jednojajowymi, więc ich podobieństwo było „uderzające”.
„Te rodziny cały czas żyły w niepewności, były narażone na dociekliwość sąsiadów, kolegów w szkole, ich komentarze. A przede wszystkim każdy ma prawo wychowywać się w swojej rodzinie, ze swoim rodzeństwem, a szczególnie bliźnięta” – powiedziała wówczas Wentlandt-Walkiewicz.
Do zdarzenia doszło w 1953 r. w szpitalu w Przeworsku. W odstępie dwóch dni urodziły się tam dwie pary bliźniąt: dwóch chłopców oraz dziewczynka i chłopiec. Nie wiadomo dokładnie, kiedy chłopcy zostali zamienieni.
Zamianę zaczęto podejrzewać, gdy zauważono, że chłopcy, wychowujący się w innych rodzinach, są łudząco podobni do siebie. Pełnomocnik dodała, że dzieci widywały się czasem, ponieważ mieszkały w pobliżu siebie.
Jednak decyzję o zrobieniu testów DNA rodziny poszkodowanych podjęły dopiero po nagłośnieniu w mediach sprawy zamiany bliźniaczek z Warszawy. Badania genetyczne potwierdziły, że zamienieni chłopcy są bliźniętami jednojajowymi.(PAP)

Materiał pochodzi z www.lex.pl

poniedziałek, 17 października 2011

Zakupy grupowe – jak egzekwować swoje prawa?


Zakupy grupowe zyskują coraz większą popularność w Polsce. Portale takie jak groupon, gruper, cuppon, czy okazik umożliwiają otrzymanie znacznej zniżki na usługę lub towar, pod warunkiem, że wystarczająco duża grupa osób zdecyduje się na wykupienie oferty. Wraz z rosnącą popularnością tych portali, pojawia się również coraz więcej trudności z możliwością realizacji zakupionych przez użytkowników produktów.


Przy dokonywaniu zakupów grupowych największym sprzymierzeńcem jest zdrowy rozsądek. Przed nabyciem bonu, warto sprawdzić oferującego lub przynajmniej obejrzeć jego stronę internetową. Często jednak, pomimo zachowania ostrożności, okazuje się, że usługa, którą kupiliśmy jest w praktyce nie do zrealizowania - brakuje wolnych terminów lub podmiot, który miał ją wykonać uniemożliwia lub znacznie utrudnia wykorzystanie kuponu. Pojawia się również problem klientów „drugiej kategorii” jak często traktowani są w praktyce klienci zakupów grupowych. Pamiętajmy jednak, że w takim przypadku nie jesteśmy bezbronni.
Z pomocą przychodzą obowiązujące przepisy prawa oraz uregulowania poszczególnych portali zakupów grupowych. Uprawnienia użytkowników takich portali regulowane są w szczególności przez  Kodeks cywilny oraz przepisy dotyczące sprzedaży konsumenckiej w Internecie. Zastosowanie znajdują także postanowienia regulaminów portali i ogólnych warunków umów, na które użytkownik wyraża zgodę w momencie rejestrowania się na danej stronie internetowej.
Regulaminy portali zakupów grupowych nie są niestety jednoznaczne. Z analizy ich postanowień wyłania się podstawowy problem, który ma zasadniczy wpływ na możliwość dochodzenia roszczeń. Chodzi o kwalifikację stosunku prawnego istniejącego pomiędzy trzema podmiotami występującymi w tego typu transakcjach – konsumentem (użytkownikiem), portalem i partnerem - wykonawcą usługi. Problem dotyczy przede wszystkim tego, z kim użytkownik zawiera umowę i od kogo może domagać się jej wykonania.
Analiza postanowień regulaminów wskazuje, że w większości przypadków serwisy rezerwują sobie możliwość zwrotu ceny kuponu, z zastrzeżeniem, że nie odpowiadają za prawidłowe wykonanie usługi, czy też dostarczenie przez partnera produktu zgodnego z opisem.
W ocenie niektórych prawników, takie postanowienia regulaminów oznaczają, że partnerzy stają się stroną umów z klientami, a serwisy zakupowe działają wyłącznie jako „pośrednicy” usługodawców, a więc jedynie kojarzą konsumenta z partnerem (agent pośrednik), lub działają bezpośrednio w imieniu partnerów i na ich rzecz zawierają umowy (agent przedstawiciel lub pełnomocnik). Gdyby przyjąć takie stanowisko, roszczenia klientów należałoby kierować bezpośrednio do usługodawców. Naszym zdaniem, stanowisko takie nie wydaje się jednak uzasadnione w świetle szczegółowych zapisów regulaminów.
Istotną okolicznością jest fakt, że kupujący może domagać się zwrotu wpłaconych pieniędzy od serwisu zakupowego. Należy zatem rozważyć, czy nie mamy w takim wypadku do czynienia z tzw. umową o świadczenie przez osobę trzecią. Na podstawie takiej umowy serwis zakupów zobowiązuje się względem kupującego, że partner oferujący usługę ją faktycznie wykona. W razie niewykonania usługi przez partnera, klient będzie mógł żądać od serwisu odszkodowania. Przepisy dotyczące umów o świadczenie przez osobę trzecią mają jednak charakter dyspozytywny, co oznacza, że strony mogą modyfikować zasady swojej odpowiedzialności. Powstaje pytanie, czy sam zapis regulaminu o wyłączeniu odpowiedzialności podmiotu prowadzącego portal wystarczy dla zmodyfikowania kodeksowych zasad odpowiedzialności. Kwestia ta nie była jeszcze przedmiotem orzecznictwa sądowego, nie można zatem jednoznacznie przesądzić o tym, jakie stanowisko zająłby sąd. Naszym zdaniem można jednak poddawać w wątpliwość skuteczność wskazanych zapisów, w szczególności w odniesieniu do umów zawieranych przez konsumentów, którzy zawsze podlegają daleko idącej ochronie. Można postawić ostrożną tezę, że skoro kupujący może domagać się zwrotu pieniędzy od serwisu zakupowego, to stosunek umowny powstał pomiędzy nim, a serwisem, a tym samym, to wobec serwisu należy wysuwać ewentualne roszczenia.
Oczywiście okoliczności konkretnej sprawy mogą modyfikować wskazane powyżej zasady odpowiedzialności, w każdej sprawie konieczne jest wiec poddanie analizie postanowień regulaminu i w miarę możliwości umowy o współpracę zawartej pomiędzy serwisem, a partnerem.
Przyjmując założenie, że umowy zawierane są pomiędzy konsumentem, a portalem zakupów grupowych, a partner oferujący usługę zobowiązany jest względem portalu, należy wskazać, jakie uprawnienia przysługują w takim wypadku konsumentowi.
Konsument dokonujący zakupów przez Internet może w każdym przypadku, bez podania przyczyny, odstąpić od zawartej umowy. Uprawnienie takie przysługuje również w przypadku zakupów grupowych. W tym kontekście należy rozważyć, kiedy dochodzi w tym wypadku do zawarcia umowy w rozumieniu polskiego prawa, od tego momentu bowiem liczyć należy 10-cio dniowy termin do skorzystania z możliwości odstąpienia. Z regulaminów portali na ogół wynika, że umowa zostaje zawarta z momentem pozytywnej autoryzacji transakcji, a więc po wpłaceniu przez klienta środków na realizację usługi i osiągnięciu odpowiedniej liczby kupujących lub zakończeniu sprzedaży. Potwierdzeniem zawarcia umowy jest bon, który zostaje udostępniony konsumentowi. O ile kupon nie został już wykorzystany, klient ma 10 dni od zawarcia umowy (w praktyce najczęściej tym dniem jest dzień otrzymania kuponu) na złożenie oświadczenia o odstąpieniu od umowy i nie musi przy tym podawać żadnych przyczyn swojej decyzji. Co do zasady, oświadczenie takie powinno być złożone na piśmie administratorowi portalu, ale większość regulaminów platform zakupów grupowych, wychodząc klientowi naprzeciw, dopuszcza odstąpienie od umowy także drogą mailową lub w drodze rozmowy z konsultantem. W przypadku złożenia skutecznego oświadczenia o odstąpieniu od umowy, umowę uważa się za niezawartą, a strony umowy muszą zwrócić sobie wszystko, co od siebie otrzymały. Z tym momentem pieniądze powinny zostać  wiec konsumentowi zwrócone.
Regulaminy platform zakupów grupowych dopuszczają też możliwość złożenia reklamacji na oferowane usługi. W takim wypadku, jeżeli roszczenia konsumenta zostaną uznane za zasadne, może on liczyć na zwrot pieniędzy. Jednak decyzja co do uznania reklamacji należy wówczas do podmiotu oferującego kupony. Jeżeli przyczyna reklamacji będzie leżała po stronie partnera, tj. podmiotu mającego wykonać usługę, wówczas środki mogą zostać zwrócone przez portal lub partnera, w zależności od umowy zawartej pomiędzy tymi podmiotami.
Może się jednak okazać, że minął już czas na odstąpienie od umowy, a reklamacja nie została uwzględniona. Wówczas kupującym pozostaje dochodzenie roszczeń przed sądem. Ponieważ z tą drogą wiążą się pewne koszty, przed rozpoczęciem batalii sądowej można podjąć próbę polubownego załatwienia sprawy. Warto wezwać sprzedającego do dobrowolnego spełnienia świadczenia i spróbować znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony. Z pomocą mogą też przyjść organizacje konsumenckie, do których konsument może skierować swoją sprawę z prośbą o asystę prawną. Jeśli wskazane sposoby nie pozwolą na rozstrzygnięcie sporu w sposób polubowny, konieczne może okazać się skorzystanie z drogi sądowej. W takim jednak wypadku warto też pamiętać o możliwości kierowania przez konsumentów pozwów zbiorowych (nie mniej niż 10 osób), dzięki czemu możliwe jest znaczne zmniejszenie kosztów postępowania, co znowu, przynajmniej w teorii, ułatwia dochodzenie roszczeń.
Podsumowując, regulaminy zakupów grupowych przewidują różne możliwości odzyskania wpłaconych kwot, a interpretacje prawne ich postanowień nie są jednolite. W chwili obecnej nie można wskazać jednej na pewno słusznej drogi dochodzenia roszczeń, która zapewni szybkie uzyskanie odszkodowania za niewykonaną usługę. Należy jednak przede wszystkim korzystać z praw przyznanych wprost w regulaminach serwisów, a drogę sądową traktować jako ostateczność.



Materiał pochodzi z www.lex.pl

czwartek, 6 października 2011

Odstąpienie od umowy telefonicznej

Niezadowolony abonent może zrezygnować z umowy o świadczeniu usług telekomunikacyjnych, jednak wcześniejsze rozwiązanie umowy może się wiązać z rozliczeniem finansowym. Operator nie ma prawa żądać od nas kary za wcześniejsze rozwiązanie umowy, ale ma prawo zażądać zwrotu przyznanej nam ulgi.
Zgodnie z art. 57 ust. 6 ustawy Prawo telekomunikacyjne wysokość roszczenia, jakie powinien zapłacić abonent operatorowi (zakładając, że otrzymał ulgę na usługę) z tytułu wcześniejszego rozwiązania umowy, nie może przekroczyć wartości ulgi przyznanej abonentowi pomniejszonej o proporcjonalną jej wartość od dnia zawarcia umowy do dnia jej rozwiązania.
Przykład: Pan Wojtek zawarł umowę z operatorem komórkowym. Umowa została zawarta na 24 miesiące. Pan Wojtek otrzymał za złotówkę smartfon wartości 1000 złotych (ulga w zamian za podpisanie umowy wyniosła 999 złotych).
Gdyby pan Wojtek chciał rozwiązać umowę przed upływem 24 mie­się­cy, musiałby zwrócić ulgę. Jeśli rozwiązałby umowę następnego dnia po podpisaniu, musiałby zwrócić 999 złotych, jeżeli rozwiązałby umowę po roku - musiałby zwrócić połowę przyznanej ulgi.
Materiał pochodzi  z http://www.komputerswiat.pl

wtorek, 4 października 2011

Zmarnowany urlop – zadośćuczynienie po latach

Zasadniczo biura podróży, które nie wywiązały się z umowy są zobowiązane do pokrycia turystom strat materialnych i niematerialnych. Jednak procesy o odszkodowania i zadośćuczynienie toczą się latami. Dobitnym przykładem jest sprawa przeciwko TUI Poland, którą wnieśli wczasowicze niezadowoleni z pobytu na Lanzarote sześć lat temu.


Sprawa wydawała się prosta. Jednak proces trwa szósty rok, i może potrwać jeszcze dwa-trzy lata. Dlatego, że po wyroku SN wróciła do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. A ten odesłał ją  znów do pierwszej instancji. Przedstawiciel TUI nie chce ugody, choć proces przegrał. Nie chce przepraszać w prasie rodzinę K. za zmarnowany urlop. Za brudne szklanki, za wodę cieknącą sufitu, za mokrą podłogę. Za nieudane święta w 2005 r.
Przepisy wyraźnie mówią o odpowiedzialności. Podstawą prawną roszczeń za szkodę majątkową i niemajątkową jest art. 11 a ustawy o usługach turystycznych z 29 sierpnia 2007 r. Przepis ten stanowi, że organizator turystyki odpowiada za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy o świadczenie usług turystycznych. Natomiast podstawą prawną żądania odpowiedzialności za szkodę niemajątkową, są art. 23 i art. 24 kodeksu cywilnego. Sąd Najwyższy w wyroku z 24 marca 2011 r. (sygn. akt I CSK 372/10) stwierdził, że naruszenie przez biuro podróży TUI Poland prawa turysty do udanego urlopu, jest naruszeniem jego dóbr osobistych. Tym samym otwarty katalog dóbr osobistych wskazany tylko przykładowo w art. 23 k.c. został poszerzony o prawo do wypoczynku.
Państwo K. żądali odszkodowania w wysokości 12, 5 tys. zł, zadośćuczynienia po 5 tys. zł dla każdego członka rodziny. A także 25 tys. zł na cel społeczny i trzykrotnego zamieszczenia w „Rzeczpospolitej” w dodatkach „Prawo co dnia” i „Moje podróże” oraz w „Gazecie Wyborczej” przeprosin o określonej treści. SN uznał, że przeprosiny muszą być adekwatne do zaistniałej sytuacji i dóbr, które zostały naruszone. Dlatego Sąd Apelacyjny powinien również do tego żądania się ustosunkować. Sąd Apelacyjny jednak o problemu nie odniósł się. Sędzia Urszula Wiercińska stwierdziła, że sąd I instancji powinien określić wysokość zadośćuczynienia w stosunku do skutków naruszenia i treść przeprosin. Ważne są obiektywne odczucia skarżących, ustalenie, w jakim stopniu stan faktyczny wpływa na udzielenie ochrony prawnej powodom. Sąd Apelacyjny nie może bowiem pozbawiać strony drugiej instancji.
Sygnatura akt VI ACa 748/11

Materiał pochodzi z www.lex.pl

poniedziałek, 3 października 2011

SN: osoby fizyczne nie mogą zasiedzieć drogi

Sąd Najwyższy potwierdził, że nie można zasiedzieć drogi publicznej. Spór toczył się między Prokuratorią SP a rodziną C. z Wesołej. Gdyby nawet posiadacze zasiedzieli sporny fragment gruntu, to z mocy prawa musieliby oddać go we władanie gminy 1 stycznia 1999 roku. Problem polegał na tym, że sądy nie ustaliły, czy spór toczy się o drogę czy o teren publiczny.


W 2005 roku w warszawskim ratuszu postanowiono uporządkować akta dotyczące nieruchomości. W wyniku tych porządków państwo C. otrzymali nakaz wydania 149 m kwadratowych działki, jako drogi należącej do gminy. W istocie była to nieużywana ścieżka prowadząca do stawu. Takich spraw było setki. Państwo C. odmówili, wobec czego Prokuratoria Generalna SP, reprezentująca Prezydenta Miasta wystąpiła do sądu o wydanie tego kawałka gruntu położonego w Wesołej.

Błąd sądu

Sąd I instancji oddalił pozew, twierdząc, że mimo iż właściciele byli w złej wierze, to jednak zasiedzieli ów grunt w 2005 roku. Sąd uznał za niezasadny zarzut naruszenia art.222 par.1 kc., który stanowi, że właściciel może żądać od osoby, która włada faktycznie jego rzeczą, ażeby rzecz została mu wydana. Sąd Apelacyjny w wyroku z 17 maja 2010 r. uznał, ze droga publiczna nie musi stanowić własności Skarbu Państwa. I teren mógł zasiedzieć posiadacz, państwo C. na podstawie art.172 par.2 kc ( zasiedzenie po upływie 30 lat przez posiadacza w złej wierze).
Skarb Państwa złożył skargę kasacyjną od tego wyroku. Przedstawiciel Prokuratorii Tomasz Górski twierdził, że sporny teren jest drogą publiczną, a w ewidencji gruntów widnieje jako „teren publiczny”. Pozwany był samoistnym posiadaczem gruntu. Nie zgodził się z poglądem, że nieużywana droga jest wyjęta z obrotu, więc nie może przejść na własność gminy czy Skarbu Państwa. 

Wyjaśnić czy teren jest drogą

Sąd Najwyższy 21 września uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Sąd Okręgowy przyjął, ze mogło dojść do zasiedzenia spornego gruntu pomimo, że sąd uznał, iż jest to droga publiczna. W związku z tym punktem wyjścia dla oceny sprawy jest twierdzenie, ze chodziło o drogę publiczną – wyjaśniał orzeczenie sędzia Marek Machnij.  
Przy takim założeniu słuszny jest  zarzut naruszenia art.2a) ustawy o drogach publicznych. Nie może podlegać najmniejszym wątpliwościom, ze gdyby grunt był drogą publiczną nie mógłby stanowić własności pozwanych. Nie ma znaczenia wiec, kiedy doszło do zasiedzenia. Ważne jest, ze przepis art.2a) wszedł w życie 1 stycznia 1999 roku. Od tej pory drogi publiczne mogą stanowić własność Skarbu Państwa albo  jednostek samorządu terytorialnego. Z tego punktu widzenia, nawet gdyby posiadacze drogę zasiedzieli, to z mocy prawa w 1999 roku stałaby się własnością SP. 
- Niedopuszczalne jest zasiedzenie drogi publicznej ze skutkiem na dzień 1 października 2005 roku, jak to uczynił sąd  – mówił sędzia Machnij. – Podmioty fizyczne nie mogą zasiedzieć drogi publicznej. 
Nie ma jednak pewności, czy w tym wypadku chodzi o drogę publiczną. I dlatego wyrok został uchylony w celu wyjaśnienia tej wątpliwości. Sąd Okręgowy musi ustalić, czy mamy do czynienia z terenem czy drogą publiczną.
Sygnatura akt I CSK 719/10

Materiał pochodzi z www.lex.pl

czwartek, 22 września 2011

100 tys. zadośćuczynienia za pomyłkę antyterrorystów


Apelacje w tej sprawie składał zarówno poszkodowany Piotr D. jak i policja - Komenda Wojewódzka Policji w Białymstoku i Komenda Główna Policji.
Do feralnej akcji policjantów doszło w lutym 2008 r. w Warszawie. Antyterroryści nad ranem weszli do wynajmowanego przez D. mieszkania. Jego samego powalili na podłogę. Powód zeznawał później, że został kopnięty w plecy; w efekcie czego doznał uszkodzenia kręgów - złamania kręgosłupa. Okazało się, że policja błędnie zidentyfikowała lokal, w którym rzekomo mieli przebywać groźni przestępcy. Białostocka policja przyznała, że doszło do pomyłki, ale płacić nie chciała. Według niej, to Komenda Główna Policji, której podlega CBŚ, miała informację, iż w tym mieszkaniu jest groźny przestępca.
Piątego maja ub. roku warszawski sąd okręgowy uznał, że działanie policji - zarówno wejście do mieszkania jak i użycie środków przymusu wobec Piotra D. było bezprawne i orzekł, że policja ma wypłacić powodowi 70 tys. zł zadośćuczynienia.
W środę sąd apelacyjny zwiększył tę kwotę o 30 tys. zł, do 100 tys. zł. Sędzia Małgorzata Borkowska uzasadniając wyrok podkreśliła, że całej tej sprawy nie można traktować jedynie w kategorii pomyłki policjantów. "Doszło do tego w wyniku działania policji i policja musi ponieść pełną odpowiedzialność" – powiedziała.
Zaznaczyła, że sąd apelacyjny uznał, iż zadośćuczynienie powinno zostać zwiększone, bo wziął pod uwagę zarówno młody wiek Piotra D. jak również fakt, że uszczerbek na zdrowiu, którego doznał ogranicza w pewnym zakresie jego aktywność. Mężczyzna nie może m.in. uprawiać sportów, które nadwyrężają kręgosłup ani podnosić czy nosić ciężkich przedmiotów.
W środę, przed wydaniem wyroku, sąd przesłuchał biegłego z zakresu ortopedii. Stwierdził on m.in., że tego typu uraz może powodować w przyszłości bóle a także przyspieszyć pewne schorzenia związane ze starszym wiekiem.
"W sumie jesteśmy zadowoleni z tego wyroku. Oczywiście rozstrzygnięcie nie jest do końca po naszej myśli, wnosiliśmy o zasądzenie wyższej kwoty (w sumie ponad 200 tys. zł - PAP). Nie mniej jednak sam fakt, że sąd apelacyjny uznał część naszych argumentów i podwyższył kwotę zasądzonego zadośćuczynienia jest satysfakcjonujący" – powiedziała PAP radca prawny Joanna Młot, reprezentująca Piotra D.
Mecenasi reprezentujący policję powiedzieli, że na razie nie wiedzą czy złożą kasację. Najpierw muszą zapoznać się z uzasadnieniem pisemnym wyroku.

Materiał pochodzi z www.lex.pl

czwartek, 15 września 2011

Ubezpieczyciel musi dać auto zastępcze


Każdy poszkodowany kierowca ma po wypadku prawo do pojazdu zastępczego. Jego wynajem powinien być opłacany z OC sprawcy, uważa rzecznik ubezpieczonych, który wystąpił w tej sprawie do Sądu Najwyższego.



Jak pisze „Rzeczpospolita”, praktyka pokazuje, że ubezpieczyciele bezprawnie utrudniają życie osobom, które po wypadku nie ze swojej winy zostały bez samochodu. – Najpierw trzeba wyłożyć z własnej kieszeni co najmniej 200 zł. dziennie za wynajem auta zastępczego, a później nie wiadomo, czy firma ubezpieczeniowa zwróci pieniądze, czy nie, żali się na łamach gazety jeden z poszkodowanych kierowców.
Ze skarg napływających do rzecznika wynika, że wielu kierowców spotkało się w zeszłym roku z odmową zwrotu kosztów wynajmu czy zaniżeniem ich wysokości. Tymczasem z orzecznictwa Sądu Najwyższego wynika, że utrata możliwości korzystania z auta stanowi szkodę majątkową, mówi Halina Olendzka, rzecznik ubezpieczonych. – Jeśli więc poszkodowany poniósł koszty wynajmu samochodu zastępczego, to firma ubezpieczeniowa powinna je zwrócić.
– Problem jest różnie rozstrzygany przez sądy powszechne, dlatego rzecznik skierowała w tej sprawie wniosek do Sądu Najwyższego. Chce potwierdzenia, że samochód zastępczy jest prawem kierowcy, a to firma ubezpieczeniowa musi wykazać, że się mu z jakiegoś powodu nie należy.
– Spełnienie postulatów rzecznika oznacza wydatki rzędu miliarda złotych rocznie, tłumaczy Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń i ostrzega, że te koszty mogą się odbić na cenie ubezpieczeń komunikacyjnych.
Materiał pochodzi z www.lex.pl

czwartek, 8 września 2011

Każda umowa o dzieło może zostać oskładkowana


Dopiero w przyszłym roku może powstać projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, który rozszerzy kategorię umów cywilnych, od których trzeba odprowadzać składki.
– Wbrew wcześniejszym zapowiedziom rząd nie przygotował dotychczas żadnego dokumentu będącego podstawą do oskładkowania umów o dzieło. Jednak nie można wykluczyć, że taki projekt szybko powstanie, ale zostanie upubliczniony dopiero po zbliżających się wyborach do Sejmu – mówi prof. Jan Klimek, przewodniczący zespołu do spraw ubezpieczeń społecznych Komisji Trójstronnej.
Zwraca uwagę, że rząd wszelkimi możliwymi sposobami szuka środków na wypłatę emerytur. Może o tym świadczyć fakt, że 4 mld złotych ze środków Funduszu Rezerwy Demograficznej będzie przeznaczone na uzupełnienie niedoboru funduszu emerytalnego wynikającego z przyczyn demograficznych.
– Trudno więc liczyć, że w dłuższej perspektywie czasu od umów o dzieło nadal nie będzie trzeba płacić składek – dodaje prof. Jan Klimek.
Jednocześnie przypomina, że obowiązek opracowania projektu zmian w tej sprawie rząd chciał przerzucić na Komisję Trójstronną. Wcześniej problemem zainteresował się Sławomir Piechota, przewodniczący sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.
W piśmie skierowanym do Waldemara Pawlaka, przewodniczącego Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych wskazał na nieuzasadnione przywileje wynikające z wykonywania umów o dzieło. Podkreślił, że osoby pracujące na ich podstawie mają nie tylko możliwość odpisania wysokich kosztów uzyskania przychodu, ale także nie płacą od tych umów żadnych składek do ZUS.
Związki kontra pracodawcy
Obowiązek opłacania składek popierają związkowcy.
– Takie rozwiązanie spowoduje, że wykonawcy dzieł w przyszłości będą mieć wyższe emerytury. Pracodawcy zaś nie będą zastanawiać się, w jaki sposób wykorzystać umowy cywilne do ograniczania swoich kosztów ze szkodą dla pracownika – mówi Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.
Na zwiększenie kosztów pracy nie zgadzają się jednak pracodawcy. Ich zdaniem taka forma zatrudnienia jest wykorzystywana tylko w wyjątkowych sytuacjach. Według Jeremiego Mordasewicza, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, w każdym przypadku końcowym efektem takiej umowy musi być konkretne dzieło, co nie jest możliwe przy wykonywaniu jakiejkolwiek działalności.
Nieznane wpływy
Obecnie umowa o dzieło nie stanowi tytułu do objęcia obowiązkowymi ubezpieczeniami społecznymi, jeżeli nie jest zawarta z własnym pracodawcą albo nie jest wykonywana na jego rzecz.
W tych bowiem przypadkach także takie umowy są oskładkowane. I właśnie z tego powodu bardzo trudno jest oszacować ewentualne wpływy z dodatkowych składek.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w ubiegłym roku 796 tys. osób uzyskało dochody wyłącznie na podstawie umów o dzieło i zlecenia. Dla porównania do ZUS z tytułu składek od umów-zleceń, umów agencyjnych oraz innych umów o świadczenie usług zawartych na podstawie kodeksu cywilnego w sumie wpłynęło 1,45 mld zł.
– Jednak tylko resort finansów na podstawie podatku PIT może ustalić, ile osób dodatkowo może płacić składki do ZUS – zauważa prof. Jan Klimek.

Materiał pochodzi z http://praca.gazetaprawna.pl

sobota, 27 sierpnia 2011

Łatwiej będzie wypowiedzieć polisę OC


Sejm poparł poprawkę Senatu do nowelizacji ustaw ubezpieczeniowych. Nowela umożliwia m.in. wypowiedzenie automatycznie przedłużonej umowy ubezpieczenia OC, gdy klient ma podpisaną już nową umowę.


Chodzi o nowelizację ustaw: o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym, Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, Prawo ubezpieczeniowe oraz ustawy Prawo drogowe.
Poprawka Senatu przesuwa wejście w życie nowelizacji ustaw ubezpieczeniowych - większość przepisów ustawy zacznie obowiązywać nie 1 stycznia 2012 r., jak wcześniej planowano, a 11 lutego 2012 r. Wyjątek przewidziano m.in. dla regulacji dotyczących nowego sposobu naliczania kar za brak polisy OC, które wejdą w życie 1 stycznia 2012 r.
Z kolei przepisy dotyczące np. przekazania nadwyżek bilansowych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego na fundusz statutowy utworzony w celu zapewnienia środków na finansowanie zadań UFG lub na pokrycie ewentualnych strat bilansowych, wejdą w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia ustawy.
Ustawa wprowadza rozwiązania prokonsumenckie oraz usprawnia rynek ubezpieczeń obowiązkowych. Przewiduje, że przy wypowiedzeniu umowy ubezpieczenia OC drogą pocztową uwzględniana będzie data stempla pocztowego.
Zgodnie z nowelą zawiadomienia i oświadczenia składne agentowi ubezpieczeniowemu będą uznane za złożone reprezentowanemu przez niego zakładowi ubezpieczeń. Nowe regulacje likwidują tzw. problem podwójnego ubezpieczenia, gdy klient podpisuje nową umowę z innym zakładem, a jego stary ubezpieczyciel przedłuża automatycznie poprzednią polisę. Po zmianach zakład ubezpieczeń będzie musiał przesyłać ubezpieczającemu informację – na 14 dni przed końcem okresu ubezpieczenia – o przedłużeniu polisy na kolejny okres.
W przypadku sprzedaży pojazdu, umowa ubezpieczenia jego wcześniejszego posiadacza nie będzie mogła być automatycznie odnowiona. Dzięki temu klienci nie będą wpadać w pułapkę wielokrotnego odnawiania się starych umów.
Klient zawierający umowę OC w formie elektronicznej będzie mógł wydrukować potwierdzenie jej zawarcia i okazywać je, jako dowód posiadanego ubezpieczenia.
W nowelizacji określono także nowy sposób liczenia zwrotu składki w ubezpieczeniach obowiązkowych OC. Jej zwrot będzie przysługiwał za każdy dzień niewykorzystanej ochrony ubezpieczeniowej, a nie – jak obecnie – za każdy pełny miesiąc.
Ponadto wysokość opłat za niespełnienie obowiązku ubezpieczeniowego ma być uzależniona od wielokrotności minimalnego wynagrodzenia, a nie kursu euro. Kara za brak OC na auto osobowe ma stanowić równowartość dwukrotności płacy minimalnej, na samochód ciężarowy i autobus - trzykrotności, na pozostałe pojazdy - jednej trzeciej minimalnego wynagrodzenia.

Materiał pochodzi z www.lex.pl

Za przemoc w domu do noclegowni


Sprawców przemocy w rodzinie będzie można eksmitować do noclegowni lub schroniska - zdecydowali posłowie, przyjmując nowelizację Kodeksu postępowania cywilnego. Nowela dotyczy także m.in. modyfikacji systemu postępowań egzekucyjnych i kwestii wnoszenia apelacji.


Nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego obejmuje blisko 150 zmian. Resort sprawiedliwości pracował nad nią od 2008 r.
Nowela wprowadza możliwość eksmisji osób, którym nakazano opuszczenie mieszkania z powodu stosowania przemocy w rodzinie, bez konieczności przyznawania im mieszkania socjalnego. Osoby takie mogą być eksmitowane do noclegowni lub schroniska.
Znowelizowana w zeszłym roku ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wprowadziła możliwość eksmitowania osób stosujących przemoc z mieszkania zajmowanego wspólnie z ofiarami. Orzeczenie w tych sprawach jest wykonalne z chwilą jego ogłoszenia, dlatego konieczne było stworzenie możliwości eksmitowania sprawcy przemocy do noclegowni lub schroniska. W przeciwnym wypadku realizacja tego zapisu nie byłaby możliwa, ponieważ gminy z reguły nie dysponują tymczasowymi pomieszczeniami, gdzie można by umieścić eksmitowanych.
W myśl noweli osobom eksmitowanym z powodu stosowania przemocy, "rażącego lub uporczywego wykraczania przeciwko porządkowi domowemu", niewłaściwego zachowania, uciążliwego dla innych lokatorów lub osobom, które zajęły lokal bezprawnie, nie przysługuje prawo do lokalu socjalnego. W stosunku do tych osób - z uwagi na ich zachowanie - nie będą stosowane okresy ochronne zakazujące eksmisji w okresie od 1 listopada do 31 marca.
Zmiany zawarte w nowelizacji dotyczą także m.in. modyfikacji systemu postępowań egzekucyjnych. Podwyższone zostaną górne granice grzywien nakładanych przez komorników za utrudnianie ich czynności; w przypadku egzekucji świadczeń niepieniężnych będzie możliwość nakazania dłużnikowi przez sąd zapłaty określonej sumy na rzecz wierzyciela z tytułu zwłoki w wykonywaniu czynności.
Nowela wprowadza kilka istotnych zmian dotyczących środków zaskarżenia, m.in. możliwość zaskarżenia rozstrzygnięcia sądu drugiej instancji uchylającego wyrok sądu pierwszej instancji i przekazującego sprawę do ponownego rozpoznania. Będzie także możliwość zaskarżenia niektórych postanowień sądu drugiej instancji zażaleniem do innego składu tego sądu (tzw. zażalenie poziome). Zażalenie to będzie przysługiwać na postanowienia dotyczące skazania na grzywnę oraz zarządzenia przymusowego sprowadzenia i aresztowania. Według tych samych reguł będzie można zaskarżyć postanowienia sądu drugiej instancji w przedmiocie zwrotu kosztów procesu oraz o oddaleniu wniosku o wyłączenie sędziego.
Nowela przewiduje także poddanie spraw gospodarczych, prowadzonych między przedsiębiorcami, tym samym regułom procesowym, które obowiązują w zwykłych sprawach cywilnych. Jednak, mimo likwidacji odrębnego postępowania w sprawach gospodarczych, zachowane zostaną sądy gospodarcze jako wydziały sądów powszechnych.
Kolejne z zapisów nowelizacji dotyczą m.in. rozszerzenia kompetencji referendarzy sądowych oraz udziału w postępowaniach organizacji pozarządowych.

Materiał pochodzi z www.lex.pl

środa, 24 sierpnia 2011

BitTorrent: 200 000 użytkowników pozwanych od 2010 roku (... bezskutecznie)

Od początku 2010 roku 200 000 użytkowników sieci BitTorrent w USA zostało pozwanych przez tzw. trolli praw autorskich (copyright trolls). Są to firmy zatrudniające prawników i masowo pozywające użytkowników serwisów z plikami torrent w celu uzyskania korzyści finansowych.


Powodem dla wytaczania masowych pozwów użytkownikom sieciBitTorrent nie jest więc dążenie do wymierzenia sprawiedliwości piratom, a raczej uzyskanie informacji o użytkownikach sieci p2p. Następnie oskarżająca firma wysuwa propozycję ugody pod warunkiem zapłacenia jej od 1 500 do 3 000 dolarów. Często, w obawie o koszty sprawy sądowej i skutki ewentualnej porażki, oskarżone osoby zgadzają się na takie warunki.

TorrentFreak.com informuje, że przez lata sądy odrzuciły tysiące takich spraw, ale jak podaje serwis, ciągle zagrożonych jest około 145 000 użytkowników BitTorrent. Wielu z nich zostało oskarżonych m.in. w związku z pobraniem filmu Hurt Locker. W pułapce wojny. W tej sprawnie namierzono 24 582 użytkowników sieci p2p.

Pomimo wielkiej liczby oskarżonych, żadna ze spraw faktycznie nie trafiła pod rozwagę sądu. Innymi słowy, dowody, którymi strona oskarżająca podobno dysponowała nie zostały zbadane i nie ma nawet pewności, czy w ogóle jakiekolwiek istniały - podaje TorrentFreak.com.

Dla trolli praw autorskich nie ma to jednak znaczenia, bo jeśli przynajmniej połowa oskarżonych zapłaciła 2 500 dolarów w ramach ugody, to na ich koncie pojawiło się ćwierć miliarda dolarów przychodu.



Powyższy artykuł pochodzi z http://www.idg.pl/news/373778/bittorrent.200.000.uzytkownikow.pozwanych.od.2010.roku.html

niedziela, 21 sierpnia 2011

Strona internetowa jako źródło dowodowe


O tym czy można stronę internetową traktować jako swoistego sacrum, które wymaga szczególnych zasad postępowania dowodowego i może być utrwalone jedynie przez biegłego sądowego w skrajnie sformalizowanych warunkach...



sobota, 20 sierpnia 2011

Zasiedzieć może tylko użytkownik, który utwardził drogę


Spór o drogę dojazdową podzielił kilku sąsiadów z Rabki. Trzy zabudowane działki są tak blisko usytuowane, że można z nich wyjechać tylko wspólną drogą. Jej właściciel blokuje skutecznie wjazd i wyjazd. Jeden z użytkowników nawiózł kostkę brukową, aby utwardzić grunt, ale właściciel nie dopuszcza do jakichkolwiek robót, bojąc się, że sąsiedzi mu własność zasiedzą. I te obawy okazały się słuszne. Sąd Najwyższy w składzie siedmiu sędziów 9 sierpnia podjął uchwałę w tej sprawie...