wtorek, 25 października 2011

Sąd: przejęcie najmu mieszkania tylko po partnerze heteroseksualnym


Warszawski sąd oddalił wniosek o przejęcie najmu mieszkania po zmarłym partnerze homoseksualnym uznając, że jest to możliwe tylko przy konkubinacie heteroseksualnym. O wydanym 13 października wyroku poinformowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która uczestniczyła w tym procesie. Zdaniem Fundacji, sprawa tej osoby (nieujawnionej ani z płci, ani z innych danych) jest przejawem dyskryminacji osób homoseksualnych, przejawiającej się w niemożności wstąpienia w stosunek najmu do lokalu po zmarłym partnerze.

Sąd wskazał, że podstawą powództwa był przepis art. 691 zdanie ostatnie kodeksu cywilnego, który przewiduje możliwość wstąpienia w stosunek najmu po śmierci dotychczasowego najemcy przez osobę pozostającą ze zmarłym w „faktycznym wspólnym pożyciu” .  Sędzia Maciej Ługiewicz przyznał, że rozstrzygnięcie tej sprawy wymagało dokonania przez Sąd analizy, co kryje się pod pojęciem  „faktyczne wspólne pożycie”. Zdaniem sędziego, pod pojęciem tym na pewno należy rozumieć konkubinat heteroseksualny pomiędzy kobietą a mężczyzną.
Sąd zaznaczył, że przy rozstrzyganiu tej sprawy stanął także przed pytaniem, czy w obowiązującym systemie prawnym istnieją podstawy, by objąć pojęciem „faktycznego wspólnego pożycia” również związki miedzy osobami homoseksualnymi. Sąd zaznaczył, że z analizy orzecznictwa Sądu Najwyższego należy wyciągnąć wniosek, że termin wspólne pożycie jest interpretowany jako „pożycie takie jak małżeńskie”, a zatem jednoznacznie wyklucza związki jednopłciowe.
W ustnym uzasadnieniu Sąd nie przeprowadził analizy orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Kozak przeciwko Polsce, mimo że zarówno HFPC jak i pełnomocniczka powoda wskazywali, że orzeczenie to ma kluczowe znaczenie dla sprawy. Zdaniem Sądu brak jest orzecznictwa Sądu Najwyższego, które wskazywałoby na konieczność traktowania związków homoseksualnych jako „faktycznego trwałego pożycia”, o którym stanowi art. 691 kodeksu cywilnego. Dodatkowo, Sąd przyznał, że analiza orzecznictwa Sądu Najwyższego pozwala na wysnucie wniosku, że intencją ustawodawcy przy konstruowaniu przepisu art. 691 kodeksu cywilnego była chęć wyraźnego ograniczenia kręgu osób, którym przysługuje prawo wstąpienia w stosunek najmu po śmierci dotychczasowego najemcy.
Sąd wskazał też, że dotychczasowy kształt regulacji art. 691 kodeksu cywilnego nie daje możliwości objęcia tym przepisem osób pozostających w związkach jednopłciowych, natomiast szereg argumentów prawnych (m.in. wspomniane orzecznictwo Sądu Najwyższego; komentarz do kodeksu cywilnego Pietrzykowskiego) przemawia za tym, aby powództwo  zostało oddalone.
Materiał pochodzi  z www.lex.pl

niedziela, 23 października 2011

Sąd: 770 tys. zł zadośćuczynienia za zamienienie bliźniąt


Po 200 tys. zł mają otrzymać sami poszkodowani, 100 tys. zł - ojciec jednego z nich (pozostali rodzice już nie żyją), dwoje rodzeństwa - po 60 tys. zł i pięć pozostałych członków rodzin – po 30 tys. zł.
Jest to kwota znacznie niższa od tej, jakiej żądali powodowie, łącznie 10 osób: dwie pary bliźniąt, ich rodzeństwo oraz jeden ojciec. Chcieli oni 2,4 mln zł: po 300 tys. zł dla samych poszkodowanych, dla pozostałych członków ich rodzin – po 200 tys. zł.
Proces, który rozpoczął się w marcu br. na wniosek powodów, został utajniony. Uzasadnienie orzeczenia także odbyło się za zamkniętymi drzwiami.
Pełnomocnik powodów mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz powiedziała PAP w dniu rozpoczęcia procesu, że zamienieni chłopcy byli bliźniętami jednojajowymi, więc ich podobieństwo było „uderzające”.
„Te rodziny cały czas żyły w niepewności, były narażone na dociekliwość sąsiadów, kolegów w szkole, ich komentarze. A przede wszystkim każdy ma prawo wychowywać się w swojej rodzinie, ze swoim rodzeństwem, a szczególnie bliźnięta” – powiedziała wówczas Wentlandt-Walkiewicz.
Do zdarzenia doszło w 1953 r. w szpitalu w Przeworsku. W odstępie dwóch dni urodziły się tam dwie pary bliźniąt: dwóch chłopców oraz dziewczynka i chłopiec. Nie wiadomo dokładnie, kiedy chłopcy zostali zamienieni.
Zamianę zaczęto podejrzewać, gdy zauważono, że chłopcy, wychowujący się w innych rodzinach, są łudząco podobni do siebie. Pełnomocnik dodała, że dzieci widywały się czasem, ponieważ mieszkały w pobliżu siebie.
Jednak decyzję o zrobieniu testów DNA rodziny poszkodowanych podjęły dopiero po nagłośnieniu w mediach sprawy zamiany bliźniaczek z Warszawy. Badania genetyczne potwierdziły, że zamienieni chłopcy są bliźniętami jednojajowymi.(PAP)

Materiał pochodzi z www.lex.pl

poniedziałek, 17 października 2011

Zakupy grupowe – jak egzekwować swoje prawa?


Zakupy grupowe zyskują coraz większą popularność w Polsce. Portale takie jak groupon, gruper, cuppon, czy okazik umożliwiają otrzymanie znacznej zniżki na usługę lub towar, pod warunkiem, że wystarczająco duża grupa osób zdecyduje się na wykupienie oferty. Wraz z rosnącą popularnością tych portali, pojawia się również coraz więcej trudności z możliwością realizacji zakupionych przez użytkowników produktów.


Przy dokonywaniu zakupów grupowych największym sprzymierzeńcem jest zdrowy rozsądek. Przed nabyciem bonu, warto sprawdzić oferującego lub przynajmniej obejrzeć jego stronę internetową. Często jednak, pomimo zachowania ostrożności, okazuje się, że usługa, którą kupiliśmy jest w praktyce nie do zrealizowania - brakuje wolnych terminów lub podmiot, który miał ją wykonać uniemożliwia lub znacznie utrudnia wykorzystanie kuponu. Pojawia się również problem klientów „drugiej kategorii” jak często traktowani są w praktyce klienci zakupów grupowych. Pamiętajmy jednak, że w takim przypadku nie jesteśmy bezbronni.
Z pomocą przychodzą obowiązujące przepisy prawa oraz uregulowania poszczególnych portali zakupów grupowych. Uprawnienia użytkowników takich portali regulowane są w szczególności przez  Kodeks cywilny oraz przepisy dotyczące sprzedaży konsumenckiej w Internecie. Zastosowanie znajdują także postanowienia regulaminów portali i ogólnych warunków umów, na które użytkownik wyraża zgodę w momencie rejestrowania się na danej stronie internetowej.
Regulaminy portali zakupów grupowych nie są niestety jednoznaczne. Z analizy ich postanowień wyłania się podstawowy problem, który ma zasadniczy wpływ na możliwość dochodzenia roszczeń. Chodzi o kwalifikację stosunku prawnego istniejącego pomiędzy trzema podmiotami występującymi w tego typu transakcjach – konsumentem (użytkownikiem), portalem i partnerem - wykonawcą usługi. Problem dotyczy przede wszystkim tego, z kim użytkownik zawiera umowę i od kogo może domagać się jej wykonania.
Analiza postanowień regulaminów wskazuje, że w większości przypadków serwisy rezerwują sobie możliwość zwrotu ceny kuponu, z zastrzeżeniem, że nie odpowiadają za prawidłowe wykonanie usługi, czy też dostarczenie przez partnera produktu zgodnego z opisem.
W ocenie niektórych prawników, takie postanowienia regulaminów oznaczają, że partnerzy stają się stroną umów z klientami, a serwisy zakupowe działają wyłącznie jako „pośrednicy” usługodawców, a więc jedynie kojarzą konsumenta z partnerem (agent pośrednik), lub działają bezpośrednio w imieniu partnerów i na ich rzecz zawierają umowy (agent przedstawiciel lub pełnomocnik). Gdyby przyjąć takie stanowisko, roszczenia klientów należałoby kierować bezpośrednio do usługodawców. Naszym zdaniem, stanowisko takie nie wydaje się jednak uzasadnione w świetle szczegółowych zapisów regulaminów.
Istotną okolicznością jest fakt, że kupujący może domagać się zwrotu wpłaconych pieniędzy od serwisu zakupowego. Należy zatem rozważyć, czy nie mamy w takim wypadku do czynienia z tzw. umową o świadczenie przez osobę trzecią. Na podstawie takiej umowy serwis zakupów zobowiązuje się względem kupującego, że partner oferujący usługę ją faktycznie wykona. W razie niewykonania usługi przez partnera, klient będzie mógł żądać od serwisu odszkodowania. Przepisy dotyczące umów o świadczenie przez osobę trzecią mają jednak charakter dyspozytywny, co oznacza, że strony mogą modyfikować zasady swojej odpowiedzialności. Powstaje pytanie, czy sam zapis regulaminu o wyłączeniu odpowiedzialności podmiotu prowadzącego portal wystarczy dla zmodyfikowania kodeksowych zasad odpowiedzialności. Kwestia ta nie była jeszcze przedmiotem orzecznictwa sądowego, nie można zatem jednoznacznie przesądzić o tym, jakie stanowisko zająłby sąd. Naszym zdaniem można jednak poddawać w wątpliwość skuteczność wskazanych zapisów, w szczególności w odniesieniu do umów zawieranych przez konsumentów, którzy zawsze podlegają daleko idącej ochronie. Można postawić ostrożną tezę, że skoro kupujący może domagać się zwrotu pieniędzy od serwisu zakupowego, to stosunek umowny powstał pomiędzy nim, a serwisem, a tym samym, to wobec serwisu należy wysuwać ewentualne roszczenia.
Oczywiście okoliczności konkretnej sprawy mogą modyfikować wskazane powyżej zasady odpowiedzialności, w każdej sprawie konieczne jest wiec poddanie analizie postanowień regulaminu i w miarę możliwości umowy o współpracę zawartej pomiędzy serwisem, a partnerem.
Przyjmując założenie, że umowy zawierane są pomiędzy konsumentem, a portalem zakupów grupowych, a partner oferujący usługę zobowiązany jest względem portalu, należy wskazać, jakie uprawnienia przysługują w takim wypadku konsumentowi.
Konsument dokonujący zakupów przez Internet może w każdym przypadku, bez podania przyczyny, odstąpić od zawartej umowy. Uprawnienie takie przysługuje również w przypadku zakupów grupowych. W tym kontekście należy rozważyć, kiedy dochodzi w tym wypadku do zawarcia umowy w rozumieniu polskiego prawa, od tego momentu bowiem liczyć należy 10-cio dniowy termin do skorzystania z możliwości odstąpienia. Z regulaminów portali na ogół wynika, że umowa zostaje zawarta z momentem pozytywnej autoryzacji transakcji, a więc po wpłaceniu przez klienta środków na realizację usługi i osiągnięciu odpowiedniej liczby kupujących lub zakończeniu sprzedaży. Potwierdzeniem zawarcia umowy jest bon, który zostaje udostępniony konsumentowi. O ile kupon nie został już wykorzystany, klient ma 10 dni od zawarcia umowy (w praktyce najczęściej tym dniem jest dzień otrzymania kuponu) na złożenie oświadczenia o odstąpieniu od umowy i nie musi przy tym podawać żadnych przyczyn swojej decyzji. Co do zasady, oświadczenie takie powinno być złożone na piśmie administratorowi portalu, ale większość regulaminów platform zakupów grupowych, wychodząc klientowi naprzeciw, dopuszcza odstąpienie od umowy także drogą mailową lub w drodze rozmowy z konsultantem. W przypadku złożenia skutecznego oświadczenia o odstąpieniu od umowy, umowę uważa się za niezawartą, a strony umowy muszą zwrócić sobie wszystko, co od siebie otrzymały. Z tym momentem pieniądze powinny zostać  wiec konsumentowi zwrócone.
Regulaminy platform zakupów grupowych dopuszczają też możliwość złożenia reklamacji na oferowane usługi. W takim wypadku, jeżeli roszczenia konsumenta zostaną uznane za zasadne, może on liczyć na zwrot pieniędzy. Jednak decyzja co do uznania reklamacji należy wówczas do podmiotu oferującego kupony. Jeżeli przyczyna reklamacji będzie leżała po stronie partnera, tj. podmiotu mającego wykonać usługę, wówczas środki mogą zostać zwrócone przez portal lub partnera, w zależności od umowy zawartej pomiędzy tymi podmiotami.
Może się jednak okazać, że minął już czas na odstąpienie od umowy, a reklamacja nie została uwzględniona. Wówczas kupującym pozostaje dochodzenie roszczeń przed sądem. Ponieważ z tą drogą wiążą się pewne koszty, przed rozpoczęciem batalii sądowej można podjąć próbę polubownego załatwienia sprawy. Warto wezwać sprzedającego do dobrowolnego spełnienia świadczenia i spróbować znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony. Z pomocą mogą też przyjść organizacje konsumenckie, do których konsument może skierować swoją sprawę z prośbą o asystę prawną. Jeśli wskazane sposoby nie pozwolą na rozstrzygnięcie sporu w sposób polubowny, konieczne może okazać się skorzystanie z drogi sądowej. W takim jednak wypadku warto też pamiętać o możliwości kierowania przez konsumentów pozwów zbiorowych (nie mniej niż 10 osób), dzięki czemu możliwe jest znaczne zmniejszenie kosztów postępowania, co znowu, przynajmniej w teorii, ułatwia dochodzenie roszczeń.
Podsumowując, regulaminy zakupów grupowych przewidują różne możliwości odzyskania wpłaconych kwot, a interpretacje prawne ich postanowień nie są jednolite. W chwili obecnej nie można wskazać jednej na pewno słusznej drogi dochodzenia roszczeń, która zapewni szybkie uzyskanie odszkodowania za niewykonaną usługę. Należy jednak przede wszystkim korzystać z praw przyznanych wprost w regulaminach serwisów, a drogę sądową traktować jako ostateczność.



Materiał pochodzi z www.lex.pl

czwartek, 6 października 2011

Odstąpienie od umowy telefonicznej

Niezadowolony abonent może zrezygnować z umowy o świadczeniu usług telekomunikacyjnych, jednak wcześniejsze rozwiązanie umowy może się wiązać z rozliczeniem finansowym. Operator nie ma prawa żądać od nas kary za wcześniejsze rozwiązanie umowy, ale ma prawo zażądać zwrotu przyznanej nam ulgi.
Zgodnie z art. 57 ust. 6 ustawy Prawo telekomunikacyjne wysokość roszczenia, jakie powinien zapłacić abonent operatorowi (zakładając, że otrzymał ulgę na usługę) z tytułu wcześniejszego rozwiązania umowy, nie może przekroczyć wartości ulgi przyznanej abonentowi pomniejszonej o proporcjonalną jej wartość od dnia zawarcia umowy do dnia jej rozwiązania.
Przykład: Pan Wojtek zawarł umowę z operatorem komórkowym. Umowa została zawarta na 24 miesiące. Pan Wojtek otrzymał za złotówkę smartfon wartości 1000 złotych (ulga w zamian za podpisanie umowy wyniosła 999 złotych).
Gdyby pan Wojtek chciał rozwiązać umowę przed upływem 24 mie­się­cy, musiałby zwrócić ulgę. Jeśli rozwiązałby umowę następnego dnia po podpisaniu, musiałby zwrócić 999 złotych, jeżeli rozwiązałby umowę po roku - musiałby zwrócić połowę przyznanej ulgi.
Materiał pochodzi  z http://www.komputerswiat.pl

wtorek, 4 października 2011

Zmarnowany urlop – zadośćuczynienie po latach

Zasadniczo biura podróży, które nie wywiązały się z umowy są zobowiązane do pokrycia turystom strat materialnych i niematerialnych. Jednak procesy o odszkodowania i zadośćuczynienie toczą się latami. Dobitnym przykładem jest sprawa przeciwko TUI Poland, którą wnieśli wczasowicze niezadowoleni z pobytu na Lanzarote sześć lat temu.


Sprawa wydawała się prosta. Jednak proces trwa szósty rok, i może potrwać jeszcze dwa-trzy lata. Dlatego, że po wyroku SN wróciła do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. A ten odesłał ją  znów do pierwszej instancji. Przedstawiciel TUI nie chce ugody, choć proces przegrał. Nie chce przepraszać w prasie rodzinę K. za zmarnowany urlop. Za brudne szklanki, za wodę cieknącą sufitu, za mokrą podłogę. Za nieudane święta w 2005 r.
Przepisy wyraźnie mówią o odpowiedzialności. Podstawą prawną roszczeń za szkodę majątkową i niemajątkową jest art. 11 a ustawy o usługach turystycznych z 29 sierpnia 2007 r. Przepis ten stanowi, że organizator turystyki odpowiada za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy o świadczenie usług turystycznych. Natomiast podstawą prawną żądania odpowiedzialności za szkodę niemajątkową, są art. 23 i art. 24 kodeksu cywilnego. Sąd Najwyższy w wyroku z 24 marca 2011 r. (sygn. akt I CSK 372/10) stwierdził, że naruszenie przez biuro podróży TUI Poland prawa turysty do udanego urlopu, jest naruszeniem jego dóbr osobistych. Tym samym otwarty katalog dóbr osobistych wskazany tylko przykładowo w art. 23 k.c. został poszerzony o prawo do wypoczynku.
Państwo K. żądali odszkodowania w wysokości 12, 5 tys. zł, zadośćuczynienia po 5 tys. zł dla każdego członka rodziny. A także 25 tys. zł na cel społeczny i trzykrotnego zamieszczenia w „Rzeczpospolitej” w dodatkach „Prawo co dnia” i „Moje podróże” oraz w „Gazecie Wyborczej” przeprosin o określonej treści. SN uznał, że przeprosiny muszą być adekwatne do zaistniałej sytuacji i dóbr, które zostały naruszone. Dlatego Sąd Apelacyjny powinien również do tego żądania się ustosunkować. Sąd Apelacyjny jednak o problemu nie odniósł się. Sędzia Urszula Wiercińska stwierdziła, że sąd I instancji powinien określić wysokość zadośćuczynienia w stosunku do skutków naruszenia i treść przeprosin. Ważne są obiektywne odczucia skarżących, ustalenie, w jakim stopniu stan faktyczny wpływa na udzielenie ochrony prawnej powodom. Sąd Apelacyjny nie może bowiem pozbawiać strony drugiej instancji.
Sygnatura akt VI ACa 748/11

Materiał pochodzi z www.lex.pl

poniedziałek, 3 października 2011

SN: osoby fizyczne nie mogą zasiedzieć drogi

Sąd Najwyższy potwierdził, że nie można zasiedzieć drogi publicznej. Spór toczył się między Prokuratorią SP a rodziną C. z Wesołej. Gdyby nawet posiadacze zasiedzieli sporny fragment gruntu, to z mocy prawa musieliby oddać go we władanie gminy 1 stycznia 1999 roku. Problem polegał na tym, że sądy nie ustaliły, czy spór toczy się o drogę czy o teren publiczny.


W 2005 roku w warszawskim ratuszu postanowiono uporządkować akta dotyczące nieruchomości. W wyniku tych porządków państwo C. otrzymali nakaz wydania 149 m kwadratowych działki, jako drogi należącej do gminy. W istocie była to nieużywana ścieżka prowadząca do stawu. Takich spraw było setki. Państwo C. odmówili, wobec czego Prokuratoria Generalna SP, reprezentująca Prezydenta Miasta wystąpiła do sądu o wydanie tego kawałka gruntu położonego w Wesołej.

Błąd sądu

Sąd I instancji oddalił pozew, twierdząc, że mimo iż właściciele byli w złej wierze, to jednak zasiedzieli ów grunt w 2005 roku. Sąd uznał za niezasadny zarzut naruszenia art.222 par.1 kc., który stanowi, że właściciel może żądać od osoby, która włada faktycznie jego rzeczą, ażeby rzecz została mu wydana. Sąd Apelacyjny w wyroku z 17 maja 2010 r. uznał, ze droga publiczna nie musi stanowić własności Skarbu Państwa. I teren mógł zasiedzieć posiadacz, państwo C. na podstawie art.172 par.2 kc ( zasiedzenie po upływie 30 lat przez posiadacza w złej wierze).
Skarb Państwa złożył skargę kasacyjną od tego wyroku. Przedstawiciel Prokuratorii Tomasz Górski twierdził, że sporny teren jest drogą publiczną, a w ewidencji gruntów widnieje jako „teren publiczny”. Pozwany był samoistnym posiadaczem gruntu. Nie zgodził się z poglądem, że nieużywana droga jest wyjęta z obrotu, więc nie może przejść na własność gminy czy Skarbu Państwa. 

Wyjaśnić czy teren jest drogą

Sąd Najwyższy 21 września uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Sąd Okręgowy przyjął, ze mogło dojść do zasiedzenia spornego gruntu pomimo, że sąd uznał, iż jest to droga publiczna. W związku z tym punktem wyjścia dla oceny sprawy jest twierdzenie, ze chodziło o drogę publiczną – wyjaśniał orzeczenie sędzia Marek Machnij.  
Przy takim założeniu słuszny jest  zarzut naruszenia art.2a) ustawy o drogach publicznych. Nie może podlegać najmniejszym wątpliwościom, ze gdyby grunt był drogą publiczną nie mógłby stanowić własności pozwanych. Nie ma znaczenia wiec, kiedy doszło do zasiedzenia. Ważne jest, ze przepis art.2a) wszedł w życie 1 stycznia 1999 roku. Od tej pory drogi publiczne mogą stanowić własność Skarbu Państwa albo  jednostek samorządu terytorialnego. Z tego punktu widzenia, nawet gdyby posiadacze drogę zasiedzieli, to z mocy prawa w 1999 roku stałaby się własnością SP. 
- Niedopuszczalne jest zasiedzenie drogi publicznej ze skutkiem na dzień 1 października 2005 roku, jak to uczynił sąd  – mówił sędzia Machnij. – Podmioty fizyczne nie mogą zasiedzieć drogi publicznej. 
Nie ma jednak pewności, czy w tym wypadku chodzi o drogę publiczną. I dlatego wyrok został uchylony w celu wyjaśnienia tej wątpliwości. Sąd Okręgowy musi ustalić, czy mamy do czynienia z terenem czy drogą publiczną.
Sygnatura akt I CSK 719/10

Materiał pochodzi z www.lex.pl