Inspiracją do napisania tych kilkunastu zdań, był opublikowany przed kilkoma dniami artykuł dotyczący e-sądu. Mowa o VI Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego Lublin -Zachód, rozpatrującego sprawy w postępowaniu upominawczym. W tym sądzie na chwilę obecną złożonych jest kilka milionów spraw, a uzyskanie nakazu zapłaty ma być w założeniu tanie i proste, zaś jedna z firm zagranicznych złożyła ok. 200 tys. pozwów. W postępowaniu przed tym sądem chodzi o złożenia pozwu w formie elektronicznej z żądaniem wydania nakazu zapłaty. Normalnie, w każdym sądzie odbywa się to poprzez złożenie pozwu na odpowiednim formularzu sądowym. Tutaj zaś złożenie pozwu następuje w drodze elektronicznej, przez podmiot dysponujący podpisem elektronicznym. Jest to wygodna i tańsza w opłaceniu, forma uzyskania nakazu zapłaty, niż w zwykłej drodze „papierowej". Jednak druga strona medalu tej formy dochodzenia sprawiedliwości jest taka, że szereg firm windykacyjnych, mających również swoje siedziby poza granicami kraju, opracowało metodę uzyskiwania korzystnych dla siebie nakazów zapłaty nieistniejących lub podlegających przedawnieniu roszczeń i należności.
Ta metoda jest tańsza od tradycyjnej papierowej metody, a także i łatwiejsza bo komputerowo zmechanizowania . Wielokrotnie klienci mojej kancelarii właśnie byli obciążani nieistniejącymi lub przedawnionymi wierzytelnościami, które musieli by spłacić, gdyby nie to, że się odwołali. Chodzi o wierzytelności, które hurtem zostały nabyte i teraz są dochodzone przed tymże sądem elektronicznym w Lublinie. Są to przede wszystkim wierzytelności bankowe, ale i zdarzają się z innych tytułów np: zaległość za telewizję satelitarną z 2002 r., odkupiona od jednego z dostarczycieli telewizji satelitarnej. Otóż traf chciał, że z tym problemem zgłosił się do mnie mój znajomy, gdyż komornik wskoczył mu już na rentę do ZUS-u i chce sobie potrącać z jego renty prawomocny wyrok, wydany właśnie przez lubelski sąd. Smaczku jeszcze dodaje fakt, że w pozwie podano stary adres korespondencyjny, na który doszedł nakaz zapłaty, lecz pozwany nie miał możliwości zapoznać się z jego treścią i odwołać się od niego, gdyż po prostu o nim nie wiedział. Zaś operator satelitarny w trakcie trwania umowy o dostarczanie telewizji satelitarnej (więc do 2002) r. posługiwał się aktualnym adresem abonenta czyli tym nowym. Zaś powód (jakaś firma windykacyjna reprezentowania przez kancelarie prawną) w pozwie podał stary adres zamieszkania pozwanego – abonenta.
Czyżby po to aby machina sprawiedliwości tak daleko zaszła, żeby nie można tego odkręcić, tj aby nie wiedział o fakcie wydania wobec niego niekorzystnego nakazu zapłaty i nie mógł się odwołać. Teraz właśnie mój znajomy z moja pomocą, próbuje odkręcić ten wyrok – wnosimy o przywrócenie terminu na wniesienie sprzeciwu od nakazu zapłaty i jednocześnie tymczasowe zaniechanie egzekucji komorniczej. Pomieszanie z poplątaniem. Niestety, ale w tym tkwi słabość tego postępowania, gdyż sąd orzeka na podstawie dowodów przedstawionych przez jedną tylko stronę. Zaś pozwany może przedstawić przeciwdowody, jedynie w ramach wniesienia odwołania tj. wniesienia sprzeciwu lub zarzutów od nakazu zapłaty. Z tym moim znajomym to sprawa się przedstawia w ten sposób, że on nie zalegał z abonamentem za świadczenie usług telewizji satelitarnej. A nawet gdyby nie płacił, to i tak by się one przedawniły, bo mamy już 2012 r.. Otóż klienci firmy windykacyjnej (czy tez sama firma windykacyjna), nabyli nieistniejącą wierzytelność, gdyż abonament był płacony i nie powstały żadne zaległości. Ale kiedy hurtem się dochodzi tego rodzaju należności w tak łatwej do wniesienia i uproszczonej formie elektronicznej, wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że w tak dużej ilości rozpatrywanych spraw, ileś ud się „wygrać".
Chyba na tym polega mechanizm, że te firmy windykacyjne (lub wnoszące w ich imieniu kancelarie prawne sprawy), hurtem wnoszą w drodze elektronicznej pozwy o wydanie nakazu zapłaty. Następnie liczą na nieudolność pozwanego, że ten nie wniesie odwołania. Bo ten np: nie pamięta już czy rozliczył ostatecznie się z kontrahentem i wszystko płacił, bo nie zna okresu przedawnienia, bo nie wie jak się odwołać, bo jest stary i zapomni się odwołać itd. Smutne jest to, że tenże właśnie lubelski sąd elektroniczny stal się narzędziem masowego wydawania wyroków o nieistniejące lub przedawnione należności. O ile w drodze papierowej miało to charakter w miarę jednostkowy, to teraz ma charakter hurtowy. Właśnie ta elektroniczna forma masowego wnoszenia spraw i opłacenia taniej niż w formie papierowej, stworzyła skuteczny i wygodny sposób uzyskiwania korzystnych nakazów zapłaty. Nie kwestionuję, że wszystkie sprawy wnoszone, do tegoż sądu mają charakter próby wyłudzenia obowiązku zapłaty określonej kwoty w ramach uzyskanego sadowego nakazu zapłaty. Oczywiście są tam też rzeczywiste i istniejące należności. Ja jedynie przytaczam przykłady ze swoje życia i pracy zawodowej, że co niektóre firmy wyspecjalizowały się w hurtowym, sądowym uzyskaniu obowiązków zapłaty co do nienależnych świadczeń . Sam również padłby m w zeszłym roku ofiarą wyłudzenia przez firmę windykacyjną nienależnej kwoty. Otóż w 2002 r. w drodze rozmowy telefonicznej postanowiłem założyć internetowy rachunek bankowy. Niestety, ale nie sfinalizowałem tej sprawy, gdyż nie odesłałem bankowi podpisanego przez mnie egzemplarza umowy o prowadzenie rachunku bankowego. O sprawie zapomniałem. Niestety, ale w 2005 r. byłem zmuszony do przypomnienia sobie, gdyż bank przysłał mi wezwanie do zapłaty kwoty ok. 60 zł. Potraktowałem to jako próbę wyłudzenia, gdyż w moim rozumieniu nigdy bank nie prowadził mi rachunku bankowego, więc za co miałbym płacić ?. Powiadomiłem o tym miejscową prokuraturę, składając podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na próbie wyłudzenia tej kwoty, jak i sfałszowaniu umowy. Ksero tego dokumentu przesłałem do banku. Po nieodległym czasie otrzymałem z banku na piśmie przeprosiny, że ktoś pochopnie wprowadził mnie do systemu komputerowego i naliczano mi opłatę za prowadzenie konta, choć nigdy nie sfinalizowałem tej usługi, bo nie odesłałem umowy. I jednocześnie w tym piśmie umorzono mi tą kwotę. I zapomniałem znów o tej sprawie.
Dobrze, że to pismo zostawiłem sobie na pamiątkę, bo w czerwcu 2012 r. pewna firma windykacyjna zażądała ode mnie kwoty ok. 300 zł, wystosowując do mnie pisemne wezwanie i strasząc procesami, ich wysokimi kosztami i wpisami do rejestrów dłużników. Na szczęście sympatyczny Pan na infolinii poinformował mnie, że zadłużenie dotyczy właśnie tego banku z 2002 r. . Ja zaś go poinformowałem, że to zadłużenie było nienależne, i że w 2005 r. tą kwotę umorzono mi umorzono, a sprawę zamknięto. I że otrzymałem takowe pismo w tamtejszym czasie. Niestety, ale Pan stwierdził, że żadnego takiego pisma umarzającego nie ma w dokumentacji i są tylko wewnątrzbankowe dokumenty, z których jasno wynika, że jestem bankowi coś winien. I Pan sprawę zwiesił na kilka dni, do chwili kiedy pocztą nie prześlę kserokopii tego pisma, bo jak pamiętam to wezwanie do zapłaty otrzymałem 13 czerwca, z żądaniem spłaty do 15 czerwca. A jak nie to do rejestrów dłużników mnie wpiszą itp. Gdyby nie przechowywanie przeze mnie pismo, to i tak podniósł bym zarzut przedawnienia przed sądem. Minął rok i sprawa ucichła, i nikt nie domaga się ode mnie tej kwoty. Ale gdyby nie to pismo, to musiałbym odwoływać się od nakazu zapłaty, wyjaśniać że nic nikomu nie jestem winien lub że się przedawniło. I w ogóle musiałbym użerać się po sądach co do tak niskiej kwoty. A piszę to dlatego, gdyż na polskim rynku funkcjonuje spora grupa firm windykacyjnych czy też zajmujących się obrotem wierzytelnościami, które w ramach uproszczonego postępowania dochodzą niewielkich kwot, aczkolwiek w ramach ich hurtowego dochodzenia, to dla nich opłacalnych. I liczą na zniechęcenie, nieopłacalność i inne powody przeciętnego Kowalskiego, który się nie odwoła. Natomiast postępowanie elektroniczne przed sądem lubelskim jeszcze im tę sprawę uprościło i ułatwiło. Smutne jest również to, że nabywca wierzytelności kupuje je hurtem i często nie wie, że wśród nich jest mnóstwo nienależnych płatności, stwierdzonych jedynie dokumentami wewnątrzksięgowymi, podnoszącymi ich wartość sprzedaży. Zaś obiektywnie nienależnymi, bo niemożliwymi do obrony przed sądem. Tak właśnie było w moim przypadku, przypadku mojego znajomego i klientów mojej kancelarii . I ma znacznie szerszy zakres.
Adwokat dr Mariusz Poślednik
www.adwokatposlednik.pl
Adwokat dr Mariusz Poślednik
www.adwokatposlednik.pl
Akurat nigdy nie miałem okazji korzystać z takich usług sądowych, ale już miałem za to okazję być w normalnym sądzie. Była to sprawa o ustanowienie alimentów. Fajnie, że przeczytałem wpis http://prawnik-online.eu/jak-przygotowac-sie-do-sprawy-o-alimenty,3,5868.html to wiedziałem jak się do niej przygotować.
OdpowiedzUsuń